Kultura
Wreszcie wolna polska sztuka!
Wreszcie wolna polska sztuka!
Rok 1918 - rok końca wojny. Otrząsnęliśmy się z okupacji. Podzielona dotąd na "strefy" Polska zaczyna się scalać. Nawiązujemy kontakty z kolegami z poszczególnych dzielnic. Pierwsze wspólne spotkania po tak długiej przerwie zapoznają nas z aktualnymi zagadnieniami sztuki. Problem ten był wówczas tak palący, że projekt pierwszego Ogólnopolskiego Zjazdu Plastyków zyskał natychmiastową aprobatę. (Zjazd odbył się w roku 1921 w Warszawie, w sali Towarzystwa Higienicznego). Orientację naszą wzbogaca nadchodząca literatura, książki, reprodukcje z całego świata. Głuche dotąd wieści o Rewolucji Październikowej i aktualnym stanie sztuki radzieckiej żywe wzbudzają zainteresowanie.
W Krakowie, najżywszym wówczas ośrodku artystycznym, dominuje formizm, kierunek oparty na skomasowaniu elementów zaczerpniętych z kubizmu, ekspresjonizmu, futuryzmu i sztuki ludowej. Jego przedstawicielami byli: Zbigniew i Andrzej Pronaszkowie, Tytus Czyżewski, rzeźbiarz August Zamoyski oraz Leon Chwistek, Stanisław Ignacy Witkiewicz. Ci ostatni to teoretycy ruchu. Inny nurt, zgodny z duchem czasu, reprezentuje Tadeusz Peiper i wydawana pod jego redakcją krakowska "Zwrotnica".
Sztuka na Zachodzie w tym czasie ogarnia znaczenie szerszy wachlarz zagadnień i problemów plastycznych. Chagall, Picasso, Braque, Matisse, Léger, Dérain czy Mondrian są symbolami tej wszechstronności. Inną formę, zrodzoną z Rewolucji, reprezentuje Związek Radziecki. Wyraźnie sprzęgnięta z nowymi ideami społecznymi sztuka radziecka przemawia odmiennym charakterem i wyrazem. Typowym tego przykładem jest projekt pomnika Rewolucji wykonany przez Tatlina. [...]
Dla nas, wówczas studentów drugiego roku (Szkołę otwarto w 1916), rozeznanie w tak różnorodnym materiale nie było łatwe. Rozgorzały jednak dyskusje i ostre starcia poglądów. Domieszką były spory na tematy polityczne, które, jak już zaznaczyłem, toczyły się na terenie wszystkich wyższych uczelni. Te zagadnienia były ściśle związane z poglądem na sztukę. [...]
Za dwa miesiące nowy rok akademicki - dla mnie już rok dyplomu. Po dłuższej przerwie w szkole powiało inną atmosferą. Przeżycia ostatnich miesięcy wniosły nowy element polityczno-społeczny. Dyskutowano na temat ostatniej wyprawy- pochodu na Kijów. Na tym tyle dochodziło do ostrych starć. Najbardziej określone stanowisko w tej sprawie zajęła grupa kolegów, która w przyszłości odegra pod nazwą "Blok" wybitną rolę w sztuce polskiej. Organizatorami tej grupy byli: Teresa Żarnowerówna, Mieczysław Szczuka, Henryk Stażewski i autor tego pamiętnika. Swoje stanowisko artystyczno-społeczne ujawnią oni za rok - zbiorową wystawą. W jakiej konstelacji artystycznej wypadnie im działać?
Jako młodzi malarze, zamknięci dotąd w generalnym gubernatorstwie, odcięci od głównych ośrodków artystycznych, nie obejmowaliśmy całokształtu przemian i prądów te ośrodki nurtujących.
Najżywszym i w tym czasie najważniejszym z nich był, jak już zaznaczyłem, Kraków. W Poznaniu artyści zgrupowani wokół czasopisma "Zdrój" byli wyznawcami ekspresjonizmu. Naczelnym teoretykiem był redaktor pisma, Jerzy Hulewicz. Warto również zaznaczyć, że do tej grupy nieco później przyłączył się Stanisław Przybyszewski.
Wilno reprezentowało najbardziej konserwatywne tendencje w sztuce. Tak zwana grupa wileńska, z malarzem i rzeźbiarzem Ludomirem Śleńdzińskim na czele, sięgnęła do epoki renesansu.
W Warszawie w tym okresie powstaje grupa "Rytm". W skład jej wchodzą m.in.: Eugeniusz Zak, Wacław Borowski, Władysław Skoczylas, Stanisław Rzecki, gościem jest dawny formista - Wacław Wąsowicz. Grupę tę charakteryzuje wyraźny estetyzm, zaspokajający gusty mieszczańskie.
***
Jest już rok 1919 - pierwszy nowy rok w niepodległej Polsce. Wśród innych młodych instytucji rozpoczyna działalność Ministerstwo Sztuki i Kultury, z Zenonem Przesmyckim - pisarzem i krytykiem sztuki, na czele. "Miriam mianowany został ministrem ochrony kultury i sztuk pięknych. Przedwczoraj - nieustępliwy bojownik piękna, wczoraj dumnie zatrzaśnięty u siebie przed mieszczaństwem i szarością, dzisiaj dygnitarz Rzeczypospolitej - od jej imienia kładzie pierwszy kamień pod wolność poezji, pod poezję w wolnym życiu narodu. Jest rzeczą najpierwszej wagi, aby piękno w nowej Polsce rozpaliło się wszędzie największym żarem. [...] Państwo musi tej poezji, poezji w słowie, pieśni i kształcie, dopomóc w zdobywaniu miejsca" - pisali redaktorzy pisma akademickiego "Pro Arte".
W Krakowie, najżywszym wówczas ośrodku artystycznym, dominuje formizm, kierunek oparty na skomasowaniu elementów zaczerpniętych z kubizmu, ekspresjonizmu, futuryzmu i sztuki ludowej. Jego przedstawicielami byli: Zbigniew i Andrzej Pronaszkowie, Tytus Czyżewski, rzeźbiarz August Zamoyski oraz Leon Chwistek, Stanisław Ignacy Witkiewicz. Ci ostatni to teoretycy ruchu. Inny nurt, zgodny z duchem czasu, reprezentuje Tadeusz Peiper i wydawana pod jego redakcją krakowska "Zwrotnica".
Sztuka na Zachodzie w tym czasie ogarnia znaczenie szerszy wachlarz zagadnień i problemów plastycznych. Chagall, Picasso, Braque, Matisse, Léger, Dérain czy Mondrian są symbolami tej wszechstronności. Inną formę, zrodzoną z Rewolucji, reprezentuje Związek Radziecki. Wyraźnie sprzęgnięta z nowymi ideami społecznymi sztuka radziecka przemawia odmiennym charakterem i wyrazem. Typowym tego przykładem jest projekt pomnika Rewolucji wykonany przez Tatlina. [...]
Dla nas, wówczas studentów drugiego roku (Szkołę otwarto w 1916), rozeznanie w tak różnorodnym materiale nie było łatwe. Rozgorzały jednak dyskusje i ostre starcia poglądów. Domieszką były spory na tematy polityczne, które, jak już zaznaczyłem, toczyły się na terenie wszystkich wyższych uczelni. Te zagadnienia były ściśle związane z poglądem na sztukę. [...]
Za dwa miesiące nowy rok akademicki - dla mnie już rok dyplomu. Po dłuższej przerwie w szkole powiało inną atmosferą. Przeżycia ostatnich miesięcy wniosły nowy element polityczno-społeczny. Dyskutowano na temat ostatniej wyprawy- pochodu na Kijów. Na tym tyle dochodziło do ostrych starć. Najbardziej określone stanowisko w tej sprawie zajęła grupa kolegów, która w przyszłości odegra pod nazwą "Blok" wybitną rolę w sztuce polskiej. Organizatorami tej grupy byli: Teresa Żarnowerówna, Mieczysław Szczuka, Henryk Stażewski i autor tego pamiętnika. Swoje stanowisko artystyczno-społeczne ujawnią oni za rok - zbiorową wystawą. W jakiej konstelacji artystycznej wypadnie im działać?
Jako młodzi malarze, zamknięci dotąd w generalnym gubernatorstwie, odcięci od głównych ośrodków artystycznych, nie obejmowaliśmy całokształtu przemian i prądów te ośrodki nurtujących.
Najżywszym i w tym czasie najważniejszym z nich był, jak już zaznaczyłem, Kraków. W Poznaniu artyści zgrupowani wokół czasopisma "Zdrój" byli wyznawcami ekspresjonizmu. Naczelnym teoretykiem był redaktor pisma, Jerzy Hulewicz. Warto również zaznaczyć, że do tej grupy nieco później przyłączył się Stanisław Przybyszewski.
Wilno reprezentowało najbardziej konserwatywne tendencje w sztuce. Tak zwana grupa wileńska, z malarzem i rzeźbiarzem Ludomirem Śleńdzińskim na czele, sięgnęła do epoki renesansu.
W Warszawie w tym okresie powstaje grupa "Rytm". W skład jej wchodzą m.in.: Eugeniusz Zak, Wacław Borowski, Władysław Skoczylas, Stanisław Rzecki, gościem jest dawny formista - Wacław Wąsowicz. Grupę tę charakteryzuje wyraźny estetyzm, zaspokajający gusty mieszczańskie.
***
Jest już rok 1919 - pierwszy nowy rok w niepodległej Polsce. Wśród innych młodych instytucji rozpoczyna działalność Ministerstwo Sztuki i Kultury, z Zenonem Przesmyckim - pisarzem i krytykiem sztuki, na czele. "Miriam mianowany został ministrem ochrony kultury i sztuk pięknych. Przedwczoraj - nieustępliwy bojownik piękna, wczoraj dumnie zatrzaśnięty u siebie przed mieszczaństwem i szarością, dzisiaj dygnitarz Rzeczypospolitej - od jej imienia kładzie pierwszy kamień pod wolność poezji, pod poezję w wolnym życiu narodu. Jest rzeczą najpierwszej wagi, aby piękno w nowej Polsce rozpaliło się wszędzie największym żarem. [...] Państwo musi tej poezji, poezji w słowie, pieśni i kształcie, dopomóc w zdobywaniu miejsca" - pisali redaktorzy pisma akademickiego "Pro Arte".
A. Rafałowski, ...I spoza palety, Warszawa 1970, s. 21-22, 26-27.
***
J. Pollakówna, Formiści, Wrocław 1972, s. 79
***
J. Pollakówna, Formiści, Wrocław 1972, s. 79
Galeria
I Wystawa Polskiego Klubu Artystycznego, Warszawa, 1918 r.
W 1917 r. odbywa się w Warszawie I Wystawa Polskiego Klubu Artystycznego, na której m. in. wystawiali: Wacław Husarski, Roman Kramsztyk, Romuald Kamil Witkowski, Eugeniusz Zak, Edward Wittig. We wstępie grupa deklarowała: "dążenie do stworzenia sztuki, która korzeniami swymi zrośnięta będąc z dzisiejszym życiem polskim, byłaby jednocześnie częścią dorobku kulturalnego Europy, która dążąc do odtworzenia duszy współczesnej w całym jej niezmiernym bogactwie i całej przedziwnej wrażliwości [...] nawiązywałaby jednocześnie nić tradycji, zerwaną przez anarchię końca XIX w."
O tym, że na warszawskiej wystawie znalazły się prace podejmujące poszukiwania formalne, dowiadujemy się z artykułu W. Husarskiego: "Ostatnimi czasy jęły lękliwie ukazywać się po wystawach dzieła, będące wyobrażeniem tych najnowszych kierunków, które Niemcy objęli wspólną nazwą ekspresjonizmu. [...] Wystawę taką urządził obecnie we własnej siedzibie Polski Klub Artystyczny, gromadząc dzieła najwybitniejszych przedstawicieli prądów, nurtujących sztukę lat ostatnich. [...] Z powodu wojny wystawiają tylko artyści warszawscy".
Dalszy to relacji umożliwia odtworzenie charakteru wystawionych prac: "Budownikiem formy jest również Witkowski, w poszukiwaniach swoich opierający się na zasadach kubizmu z pierwszego, prawdziwie twórczego okresu. Artysta dąży przede wszystkim do oddania bryły w jej najprostszym, do najniezbędniejszych pierwiastków sprowadzonym kształcie, bryły owe równoważąc i wiążąc w muzyce jakby rytmy. [...] Sztuka, której przedstawicielem jest Witkowski, nazwana może być świadomym prymitywizmem, dążącym do nowego stylu poprzez bezwzględne i zupełne uproszczenie formy".
O tym, że na warszawskiej wystawie znalazły się prace podejmujące poszukiwania formalne, dowiadujemy się z artykułu W. Husarskiego: "Ostatnimi czasy jęły lękliwie ukazywać się po wystawach dzieła, będące wyobrażeniem tych najnowszych kierunków, które Niemcy objęli wspólną nazwą ekspresjonizmu. [...] Wystawę taką urządził obecnie we własnej siedzibie Polski Klub Artystyczny, gromadząc dzieła najwybitniejszych przedstawicieli prądów, nurtujących sztukę lat ostatnich. [...] Z powodu wojny wystawiają tylko artyści warszawscy".
Dalszy to relacji umożliwia odtworzenie charakteru wystawionych prac: "Budownikiem formy jest również Witkowski, w poszukiwaniach swoich opierający się na zasadach kubizmu z pierwszego, prawdziwie twórczego okresu. Artysta dąży przede wszystkim do oddania bryły w jej najprostszym, do najniezbędniejszych pierwiastków sprowadzonym kształcie, bryły owe równoważąc i wiążąc w muzyce jakby rytmy. [...] Sztuka, której przedstawicielem jest Witkowski, nazwana może być świadomym prymitywizmem, dążącym do nowego stylu poprzez bezwzględne i zupełne uproszczenie formy".
J. Pollakówna, Formiści, Wrocław 1972, s. 39.
Galeria
I Wystawa Ogólnopolska w Zachęcie, Warszawa, 1918 r.
Pierwsza wystawa ogólnopolska została zorganizowana w roku 1918 w gmachu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Była ekspozycją związaną z tematyką niepodległościową. Młodzież naszej Szkoły, wśród której już budziły się nowatorskie fermenty, przyjęła tę pierwszą wystawę jedynie jako manifestację kulturalną. [...]
Jak zwykle od lat, wystawy tego typu były odbiciem gustów tzw. "zachęciarzy" - gustów mieszczańskich. Komitet "Zachęty" nie cieszył się zbyt dobrą opinią wśród poważnych artystów i walka o opanowanie "Zachęty" trwała niemal od odzyskania niepodległości.
Tradycyjnie co roku "Zachęta" organizowała dwa salony: wiosenny i jesienny. Oba te salony prezentowały najlepszy gatunek sztuki. Poza salonami "Zachętę" wypełniały wystawy indywidualne i bieżące, tzn. zbiorowe. Wystawy zbiorowe nie odznaczały się wysokim poziomem; raczej bardzo słabym. Taką właśnie ekspozycją byłą kolejna, druga wystawa powojenna.
Eksponowane tu dzieła przypominały najgorszy okres przedwojennych wystaw "zachętowych". Te obliczone jedynie na sprzedaż obrazy oburzyły studentów Szkoły. Zebrało się nas trzynastu. Postanowiliśmy wystąpić przeciwko tym miernym imprezom. Wizytę w "Zachęcie" złożyliśmy w niedzielę, w dniu największej frekwencji zwiedzających. Na dany sygnał przystąpiliśmy do akcji zdejmowania obrazów ze ścian. Niemal w mgnieniu oka obrazy średniej wielkości znalazły się na podłodze. Obrazy większe były usuwane za pomocą siwych drabin: kolega silniejszy zginał się, a na plecy jego wskakiwał drugi. Zespołowym wysiłkiem obrazy wędrują na podłogę. Wśród publiczności zdenerwowanie. Jedni biją oklaski, inni, gwałtownie protestując, częstują nas soczystymi epitetami.
"Zachętę" zamknięto, zjawiła się policja, a niebawem w pełnym składzie komitet "Zachęty" z Franciszkiem Ejsmondem na czele. Policja, naturalnie, za naruszenie porządku publicznego domaga się aresztowania "łobuzerii", jednakże po pertraktacjach i naradach z komitetem rezygnuje, ogranicza się do spisania nazwisk. Pamiętam, że Wacław Husarski, malarz i krytyk, bronił studentów. Jego wystąpienie nieco uspokoiło napiętą atmosferę.
Nazajutrz niemal cała prasa zajęła się problemem młodzieżowym. Ale i w prasie znaleźli się obrońcy, m. in. malarz i krytyk Szczęsny Rutkowski wyjaśniał powody "postawy" studentów.
O wypadkach w "Zachęcie" mówi cała Warszawa. Rada opiekuńcza naszej szkoły wkracza. Zwołuje zebranie. Zarządza obowiązkową obecność wszystkich studentów. W oznaczonym dniu zjawia się w komplecie z Franciszkiem Lilpopem i Czaplickim na czele. Są również obecni profesorowie wraz z dyrektorem Stanisławem Lentzem.
Sprawę zreferował Franciszek Lilpop. Kiedy na zakończenie zgłosił wniosek o zamknięcie Szkoły - studenci gwałtownie zareagowali.
- Precz z radą! - rozległy się okrzyki.
Ta reakcja speszyła trochę gremium profesorskie.. A jak się sprawa zakończyła? Oto dyrektor Stanisław Lentz wobec całego zgromadzenia złożył siarczysty pocałunek na czole Franciszka Lilpopa. Pocałunek rozładował napięcie. Wniosek cofnięto. Dyrektor Lentz otrzymał za ten odruch entuzjastyczne brawa. Odczytano również, nadesłane z Krakowa, gratulacje Jacka Malczewskiego z powodu naszego wystąpienia w "Zachęcie".
Tak zakończyła się historia tej batalii o sztukę. Czyżby to była jaskółka awangardy? Może...
Tradycyjnie co roku "Zachęta" organizowała dwa salony: wiosenny i jesienny. Oba te salony prezentowały najlepszy gatunek sztuki. Poza salonami "Zachętę" wypełniały wystawy indywidualne i bieżące, tzn. zbiorowe. Wystawy zbiorowe nie odznaczały się wysokim poziomem; raczej bardzo słabym. Taką właśnie ekspozycją byłą kolejna, druga wystawa powojenna.
Eksponowane tu dzieła przypominały najgorszy okres przedwojennych wystaw "zachętowych". Te obliczone jedynie na sprzedaż obrazy oburzyły studentów Szkoły. Zebrało się nas trzynastu. Postanowiliśmy wystąpić przeciwko tym miernym imprezom. Wizytę w "Zachęcie" złożyliśmy w niedzielę, w dniu największej frekwencji zwiedzających. Na dany sygnał przystąpiliśmy do akcji zdejmowania obrazów ze ścian. Niemal w mgnieniu oka obrazy średniej wielkości znalazły się na podłodze. Obrazy większe były usuwane za pomocą siwych drabin: kolega silniejszy zginał się, a na plecy jego wskakiwał drugi. Zespołowym wysiłkiem obrazy wędrują na podłogę. Wśród publiczności zdenerwowanie. Jedni biją oklaski, inni, gwałtownie protestując, częstują nas soczystymi epitetami.
"Zachętę" zamknięto, zjawiła się policja, a niebawem w pełnym składzie komitet "Zachęty" z Franciszkiem Ejsmondem na czele. Policja, naturalnie, za naruszenie porządku publicznego domaga się aresztowania "łobuzerii", jednakże po pertraktacjach i naradach z komitetem rezygnuje, ogranicza się do spisania nazwisk. Pamiętam, że Wacław Husarski, malarz i krytyk, bronił studentów. Jego wystąpienie nieco uspokoiło napiętą atmosferę.
Nazajutrz niemal cała prasa zajęła się problemem młodzieżowym. Ale i w prasie znaleźli się obrońcy, m. in. malarz i krytyk Szczęsny Rutkowski wyjaśniał powody "postawy" studentów.
O wypadkach w "Zachęcie" mówi cała Warszawa. Rada opiekuńcza naszej szkoły wkracza. Zwołuje zebranie. Zarządza obowiązkową obecność wszystkich studentów. W oznaczonym dniu zjawia się w komplecie z Franciszkiem Lilpopem i Czaplickim na czele. Są również obecni profesorowie wraz z dyrektorem Stanisławem Lentzem.
Sprawę zreferował Franciszek Lilpop. Kiedy na zakończenie zgłosił wniosek o zamknięcie Szkoły - studenci gwałtownie zareagowali.
- Precz z radą! - rozległy się okrzyki.
Ta reakcja speszyła trochę gremium profesorskie.. A jak się sprawa zakończyła? Oto dyrektor Stanisław Lentz wobec całego zgromadzenia złożył siarczysty pocałunek na czole Franciszka Lilpopa. Pocałunek rozładował napięcie. Wniosek cofnięto. Dyrektor Lentz otrzymał za ten odruch entuzjastyczne brawa. Odczytano również, nadesłane z Krakowa, gratulacje Jacka Malczewskiego z powodu naszego wystąpienia w "Zachęcie".
Tak zakończyła się historia tej batalii o sztukę. Czyżby to była jaskółka awangardy? Może...
A. Rafałowski, ...I spoza palety, Warszawa 1970, s. 17-18.