Kultura
Literatura
Tadeusz Peiper, Punkt wyjścia (fragm.), 1922 r.
Wstęp do "Jednodniówki futurystów" (fragm.), Kraków, 1921 r.
Galeria
Tytus Czyżewski, Od maszyny do zwierząt - kto się gniewa na nas? (fragm.), 1921 r.
Stern i Wat: = wylazł na gruszkę i rwał pietruszkę, czyli to samo już było we Włoszech przed 10 laty.
Na przyszłość nie piszemy "krytyk" z wystaw lub nadesłanych lub nowo wydanych książek - gdyż uskuteczniamy to w ogłoszeniach == patrz warunki reklamy.
Antoni Słonimski, O początkach kawiarni "Pod Pikadorem"
[...] nie pamiętam, jakiego to było dnia ani miesiąca, ba, nawet nie jestem pewien, w którym roku przyszedł nam do głowy pomysł założenia "Pikadora". [...]
Nie mieliśmy i nie bardzo gdzie mogliśmy drukować nasze wiersze. Działo się to w burzliwych czasach, które wypychały najspokojniejszych ludzi na ulice. "Pikador" więc miał charakter jak najzupełniej ulicznej trybuny. Nie było tam żadnych intymności, żadnego oddzielania się od tłumu filistrów. [...] Do "Pikadora" mógł wejść każdy z ulicy za skromną opłatą pięciu marek. Nie sprzedawano tam wódki ani mięsa - była to mała cukierenka, gdzie trzeźwi poeci czytali swoje wiersze przed zupełnie przypadkową publicznością. [...]
Jesienią 1918 r., w pamiętny dzień dwudziestego dziewiątego listopada, kiedy Warszawa wrzała, gdy tłumy snuły się po mieście w gorączkowym uniesieniu, w tych dniach, gdy słowa "wolność", "niepodległość", "Polska", "komunizm" i "rewolucja" nie miały w sobie odcienia szarej codzienności lub nawet rozczarowania albo zniechęcenia - byliśmy pełni zapału, siły i nadziei. Wieczorem w dniu otwarcia "Pikadora" zebrała się cała elita współczesnej Warszawy.
Galeria
Wystąpienie programowe "Skamandra" (fragm.), 1920 r.
Wierzymy [...] w dzień dzisiejszy, w jego wartość, osobliwość i powagę, wierzymy we wstającą nową sztukę, która będzie krzykiem tego pokolenia, a świadectwem o nas przed potomnymi, żeśmy naprawdę byli. Wierzymy niezachwianie w wieczność naszej teraźniejszości, w nieskończoność skończonej duszy ludzkiej, w nieprzemijanie przelotnych słów, niezniszczalność kruchych kształtów. W tej wierze chcemy być słowem dnia dzisiejszego, chcemy tworzyć i budzić zachwyt nowoczesnego człowieka, chcemy w dziele naszym zawrzeć, świadomą lub nieświadomą siebie, jego i naszą miłość, chcemy śpiewać nowy świat i uczyć go pieśni o sobie. Chcemy raz jeszcze, ale raz jedyny i niebywały, ukazać wiośniany oddech poranków i płynny smutek wieczorów, dziki marsz żelaznych pociągów i rezedowy zapach księżycowych świateł, rozwichrzony zgiełk wielkomiejskiej ulicy i miękki spokój białych dworków przysłoniętych sadami - wszystko to wchłonąć w siebie i mówić słowem prostym, a szerokim jak rozwarcie matczynych ramion.
Chcemy być poetami dnia dzisiejszego, i w tym nasza wiara i cały nasz "program". Nie kusi nas kaznodziejstwo, nie pragniemy nikogo nawracać, ale chcemy zdobywać, porywać, zapalać serca ludzi, chcemy być ich uśmiechem i ich płaczem; chcemy być poetami, tymi dziwnymi istotami, co na migotliwej powierzchni życia znajdują największe głębie, a w barwnej grze świateł, dźwięków i kształtów widzą objawienie najbardziej niedostępnych i niewyrażalnych prawd. [...]
Wierzymy niezachwianie w świętość dobrego rymu, w boskie pochodzenie rytmu, w objawienie urodzonych w ekstazie obrazów i wykutych w pracy kształtów. [...]
Nie chcemy wielkich słów, chcemy wielkiej poezji; wówczas każde słowo stanie się wielkie.
"Skamander", 1920, nr 1, s. 3-5.
Galeria
Stefan Żeromski Literatura a życie polskie (fragm.), Zakopane, 28 sierpnia 1915 r.
Natomiast w pewnym piśmie polskim [...] można było czytać artykuł wstępny [...] o tym, jaką powinna być literatura "piękna" w Polsce. [...] Wyrażono tam życzenie, ażeby dzieło sztuki powstające w naszym kraju było dla szerokich warstw dostępne i zrozumiałe, ażeby pisano rzeczy ścisłe i bezwzględnie wartościowe pod względem moralnym - ażeby się wystrzegać wszelkiej nieoględnej erotyki, wszelkiej lekkomyślnej swobody wyrażeń, gdyż książka nasza dostaje się przecie do rąk młodzieży - ażeby każda ukazująca się książka krzepiła ogół i podnosiła na duchu - ażeby broniła szerokie masy czytelników od zgnilizny, abnegacji i pesymizmu. [...]
Należałoby zarówno w interesie życia publicznego, jak literatury dążyć do zmniejszenia wpływu ostatniej, do pozbawienia jej praw decyzji w życiu codziennym - do pozostawienia jej własnemu losowi. Niechajby piśmiennictwo polskie weszło w swoje własne kolisko, na właściwą mu arenę, jak tyle innych na świecie, i znalazło tam swobodę ruchów, prawo wyboru zagadnień i metod swej pracy.
Natomiast z całą pasją i gwałtownością trzeba by podjąć istotną pracę nad stworzeniem wspólnego narodowego i społecznego rozwoju, pracę podsycaną nie tylko przez "moc pieśni, która serce przeobraża i niewolnika przedzierzga w człowieka", lecz przez świadomość powszechną i przez białoorlą, drapieżną, zdobywczą żądzę plemienną. Jeżeli kiedy, to dziś najjaskrawiej stanęła przed nami ta konieczność. Jest to bowiem moment, kiedy i piśmiennictwo zaskoczone, wyprzedzone o tysiąc mil przez wypadki - oniemiałe i osłupiałe- stało się przeważnie odruchowym, naśladowczym słowotokiem, stekiem bombastycznych wierszy i barokowej prozy. Czczość patosu bez wewnętrznego ognia, który by się palił w istocie, przelewa wyrazy w świetle pogorzeli, w huku bitw, wobec czarnych piecowisk, pól nędzy, szeregu mogił i przed rozpaczą skamieniałą w milczeniu.
Tymczasem - olbrzymia oto poezja ukazuje się jak jutrznia wschodząca nad naszą nieszczęsną ziemią. [...]
[Literatura- red.] dziś może [...] odejść do dziedziny swej własnej - z mowy codziennej, z gwar dalekich, z podań, legend, z nieprzebranej mnogości wydarzeń, z krynic cierpienia i radości kształtować swój twór i język wysoki, zbogacony niewysłowienie przez twórców-praojców. Może ona już teraz zapuszczać się w tajne głębie ducha ludzkiego czy plemiennego, uciekać od świata w kraje tajemnicy i zmyślenia, lub, jeżeli jej wola, żyć w gwarze walk i prac, wśród rozpaczy lub śmiechu. Swoboda nadaje jej cechę i piętno sztuki samoistnej, indywidualnej, charakterystycznej, a więc narodowej.