Codzienne radości w trudnych czasach - obyczaje, rozrywki, świętowanie

Sport u progu niepodległości

Z działalności K. S. Polonia w Warszawie (fragm), 1922 r.

Każdy, kto sobie uprzytomni, jak sport stał się przed dwoma laty w b.[yłej] kongresówce, a jak stoi w obecnej dobie, musi przyznać, że okres ten, choć krótki, wyzyskano bardzo umiejętnie i podniesiono poziom sportowy w tej dzielnicy Polski do wysokich granic. Klub Sportowy Polonia w Warszawie może służyć jako jeden z licznych przykładów tego, jakie postępy w sporcie poczynione w tym okresie. Przed dwoma laty klub ten, liczący z górą 2.000 członków, nie przestawiał wybitnej jednostki w Polsce. Jego drużyna piłki nożnej, lekkoatleci, tenisiści -przedstawiali na ogół słabych przeciwników dla innych klubów, a w szczególności dla klubów małopolskich. A cóż  widzimy po dwu latach? Drużyna piłki nożnej zdobywa drugie  miejsce w rozgrywkach o mistrzostwo Polski, a trzech jej graczy reprezentuje Polskę za granicą; lekkoatleci zdobyli szereg pierwszych miejsc mistrzostwie Polski. [...] Polonia wywalczyła sobie poważne stanowisko w sporcie polskim ciężkim trudem, wśród ciągłych walk, własnymi siłami, bez wydatnejszego poparcia ze strony władz i społeczeństwa.
„Przegląd Sportowy”, 1922, nr 1, s. 5.

Galeria

Józef Lustgarten, o meczach piłki nożnej w latach 1916-1917

W trzecim roku wojny, tj. 1916, zacząłem poważnie zastanawiać się nad wyprowadzeniem piłkarzy na szersze wody. Mimo wojny grano w Budapeszcie, Wiedniu, Pradze, tam bowiem wielkie kluby potrafiły zatrzymać wybitniejszych graczy, zwalniając ich im wiadomymi ścieżkami do wysyłki na front. Trudności wydawały się początkowo nie do przezwyciężenia, ale mimo to udało się sprowadzić do krakowa budapesztańska drużyny Namzeti. Z lwowską Pogonią wygraliśmy we Lwowie 2:0, a w Krakowie 5:0. Następny, 1917 rok, przyniósł krakowiakom wiele emocji sportowych. […] Gościliśmy w tym okresie drużyny czeską z Moraw. Pomimo zapewnień, że jest to drużyna asów piłkarskich, rozgromiliśmy ją w stosunku 14:1. W dwa tygodnie później, kiedy mieliśmy grać również z drużyną czeską, a zachodziła obawa, że na widowni będą pustki, ukazała się w komunikatach wiadomość, że przyszły nasz przeciwnik „wyzwał” Cracovię aby pomścić klęskę bratniego klubu i rehabilitować nadszarpniętą opienię piłkarzy morawskich. Chwyt był właściwy. Gdy i ta drużyna schodziła z boiska pokonana w dwucyfrowym stosunku, część widzów wymyślała, większość jednak, która przyjęła drukowane słowo za dobrą monetę, byłam zadowolona, że „wyzwanie” zakończyło się kompromitującą porażką zrozumiałych gości.
J. Lustgarten,  narodziny krakowskiego sportu, narodziny krakowskiego sportu, Kopiec wspomnień, pod red. W. Bodnickiego, Kraków 1964, s. 398-399.

Stanisław Mielech o początkach Legii, 1915 r.

Zaczątków Wojskowego Klubu Sportowego „Legia” należałoby szukać w Piotrkowie. Tam w w roku 1915 formowało się jednolite dowództwo dla wszystkich brygad legionowych, a dla ochrony Komendy i dla celów administracyjnych zorganizowano Kompanie Sztabową, do której przydzielono wszystkich podoficerów zatrudnionych w sztabie komendy. W gronie tych podoficerów znalazł się Antoni Poznański, najsłynniejszy przed pierwszą wojną światową piłkarz polski. On to wśród kolegów podoficerów wysunął myśl zorganizowania drużyny piłkarskiej. Pomysł się spodobał. W porozumieniu z żandarmerią z Komendy Garnizonu spośród legionistów-ozdrowieńców wracających ze szpitali do pułków via Piotrków wysławiano piłkarzy o znanych nazwiskach i wcielano do formującej się Kompanii Sztabowej. Tak powstała drużyna (na razie bez nazwy). […] Z ekwipunkiem piłkarzy nie było kłopotu, bo dowódca kompanii i podoficer mundurowy wszystkie nadwyżki w magazynach przeznaczał dla nich. Nożyce poszły po „fasowanych” kalesonach, a miejscowe warsztaty krawieckie przyszywany na koszulkach emblematy klubowe z czarnej satyny nadesłanej nam wraz z piłkami przez lwowską Ligę Kobiet. Instytucje te nasze obstalunki sportowa wypełniała z większą chęcią niż znawstwem. Pierwszą piłkę przysłała nam tak wielkich rozmiarów, że obijanie głową groziło wtłoczeniem jej (głowy) do żołądka! […] Nazwy „Drużyny Komendy Legionów” nie chciało przyjąć, bo liczyliśmy się z tym, że będziemy mieć w naszym składzie piłkarzy również spoza Kompanii Sztabowej. Odrzucono też nazwę „Styr”, jako że nad Styrem nie mieliśmy przecież przybywać stale. Wreszcie na mój wniosek poparty przez chor. Wasseraba, zgodzono się na nazwę „Drużyna Sportowa Legia”.
Cyt. za: J. Hałys, Piłka nożna w Polsce, t. 1, Kraków 1981, s. 177.

Galeria

Dwie ery w życiu sportu polskiego (fragm.)

W czasach owych dla Polaków istniało tylko jedno zagadnienie, jedno jedyna zainteresowanie, wszystkie inne przytłaczające i przekreślające: Polska, zmartwychwstanie Ojczyzny. O czym by nie mówiono, o czym by nie myślano wśród prawych Polaków - rozpatrywano wszystko wyłącznie pod jednym kątem widzenia: czy to służy sprawie. Gdy więc powoli nowe prądy wychowawcze, nowe idee przesączały się, wbrew staraniom zakutych łbów zaborczych, do łbów światłych obywateli Galicji, Priwiślanskiego kraja, poznańskiej prowincji i Pomerellen - od razu zaciekawiono się, czy przyczynić się mogą do rychlejszego odzyskania wolności. I uznano, że tak. Po pierwsze dlatego, że pod pretekstem uprawiania ćwiczeń cielesnych można było w stowarzyszeniach uprawiać uświadomienie narodowe, po wtóre dlatego, że podniesienie sprawności fizycznej i wyrobienie siły charakteru przyszłych bojowników walki o Ojczyznę, dzielnych żołnierzy sprawy, zdolnych do służenia jej na polu pracy społecznej, jak i może kiedyś na polu bitwy.
„Stadion”, 1930, nr 9.

Rudolf Wacek o skutkach niewoli dla rozwoju sportu, 1914 r.

Przedwojenne (przed 1914 r.) sportowe spotkanie na gruncie międzynarodowym należały u nas do rzadkości. Nie mieliśmy własnej organizacji państwowej i musieliśmy należeć do związków sportowych naszych zaborców. [...] Nigdzie jednak nie mogliśmy wystąpić jako Polacy. Na maszcie olimpijskim nie mogła się pojawić chorągiew biało-czerwona. Prasa przemilczała nasze sukcesy; dając wyniki, nie podawała, iż nagrodę zdobył polski lekkoatleta, czy też jeździec.
R. Wacek, Wspomnienia sportowe, Warszawa 1948, s. 27.

Strona wykorzystuje pliki cookies dla lepszego działania serwisu.
Możesz zablokować pliki cookie w ustawieniach przeglądarki.