U progu niepodległości - społeczeństwo w walce o wolną Polskę

Mobilizacja u progu wojny i nabór do wojska

Alicja Dorabialska o naborze do wojska młodzieży akademickiej w 1918 r.

W dniu 6 listopada młodzież wyższych uczelni warszawskich postanowiła przerwać studia i zaciągnąć się do wojska. Nadszedł wreszcie czas zbrojnego czynu. Analogicznie postąpiła młodzież Krakowa i Lwowa. Na polskich wyższych uczelniach życie akademickie zamarło. Pozostały jedynie studentki, zobowiązane do służby obywatelskiej i studenci nie zdolni do wojska, przebywający na urlopach przyznawanych przez akademicką komisję kwalifikacyjną. […]
Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydało do młodzieży akademickiej odezwę, w której wyjaśnia częściowe uruchomienie studiów na uniwersytetach krakowskim i lwowskim. Odezwa kończy się zdaniem: „Młodzież akademicka może bez obawy o swoją przyszłość naukową trwać dalej, jak dotąd, na najważniejszym dziś posterunku, a kiedy ustanie potrzeba i wróci zwycięską, spełniwszy zaszczytnie wzięte na siebie obowiązki, do swoich uczelni, spotka ją wdzięczność narodu, gorąca miłość i szczera przychylność polskiego Ministerium Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz władz akademickich, których już dzisiaj jest troską najpoważniejszą sprawa uchylenia ujemnych dla kształcenia młodzieży skutków długiej wojny”.
A. Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Warszawa 1972, s. 58.

Felicjan Sławoj Składkowski o zapleczu frontu

Maszerujemy w błocie całymi dniami. Jemy najczęściej dopiero wieczorem. Kraj jest już wyniszczony wojną. Ludność chowa wszystko, co może. O co tylko zapytać mówią: „Nasi (tzn. Moskale) zabrali!!!”
W odwrocie widzimy porzucone padłe konie, wozy, jaszcze i amunicję armatnią. W jednej wsi, wyjątkowo, babina wiejska dała nam żuru i ziemniaków ze słoniną. Gdy zaśpiewaliśmy: „Z trudu naszego i znoju Polska powstanie, by żyć!” babina rozpłakała się i powiedziała: „O, żebyśta to tę Polskę wyśpiewali, ale gdzie to, czy to być może!” Upewniliśmy ją, że Polska będzie na pewno po świętach. W ogóle nie wierzymy już, że wojna skończy się na Boże Narodzenie. Najlepszy dowód, że zaczynają wydawać ciepłe rzeczy na zimę. Dali nam też trochę jeść w Skarżysku. Piliśmy z Jankiem nawet herbatę z cytryną, a konie dostały siana. Za to w górach Świętokrzyskich przy przejściu prze Górę Świętej Katarzyny, obok klasztoru, czuliśmy taki głód, żeśmy „rozebrali” babie drobniutkie ziemniaki, które już sypała do koryta świniom. Baba tak oniemiała, że nie broniła ziemniaków, krzyczała tylko: „O lo Boga, jeszczem takich sołdatów nie widziała, co by świniom ziemniaki wyżerały!”. Każdy chwycił kilka ziemniaków, nie zatrzymując się w marszu, i za parę minut zdumiona baba została z pustym garnczkiem nad korytem, do którego zdążyły już zbiec się świnie.
F.S. Składkowski, Strzępy meldunków, Warszawa 1988, s. 35.

Galeria

Rota przysięgi Armii Polskiej [Błękitnej Armii] we Francji, czerwiec 1918r.

Przysięgam przed Panem Bogiem Wszechmogącym, w Trójcy Świętej Jedynym, na wierność Ojczyźnie mojej, Polsce jednej i niepodzielnej; przysięgam, że gotów jestem oddać życie oddać za świętą sprawę jej zjednoczenia i wyzwolenia, bronić sztandaru mego do ostatniej kropli krwi, dochować karności i posłuszeństwa mojej zwierzchności wojskowej, a całem postępowaniem mojem strzec honoru żołnierza polskiego.
Tak mi Panie Boże dopomóż!

Polskie sztandary na francuskim froncie ( z powodu uroczystości dnie 22 czerwca 1918 r.), Paris [1918], s .6 
Cyt. za:: P. Kosiński, Błękitna Armia, ,,Biuletyn IPN'', nr 10-11 (81-82) październik - listopad 2007, s. 44.

Galeria

Ochotnicy z Ameryki - rekrutacja do Błękitnej Armii w 1918 r.

[...] c) Przepisy dla mówców:
[...] W szczególności każdy mówca ma obowiązek wspomnieć, że: 
1) Armia Polska jest autonomiczną i samodzielną, a walczy pod komendą polskich oficerów i pod sztandarem Orła Białego.
2) Armia Polska walczy za Polskę Zjednoczoną, Niepodległą i Ludową z dostępem do morza
3) Armia Polska jest bezpartyjna i tworzona jedynie dla wywalczenia swobody i wolności Polski
4) Istnienie potężnej Armii Polskiej będzie najważniejszym z czynników, decydujących o wolności Polski. Armia Polska podniesie również imię i znaczenie polskiego Wychodźtwa w Ameryce, które z wolnością Ojczyzny uzyska tem samem stałą dyplomatyczną opiekę.
5) Armia Polska we Francji jest dowodem naszej państwowości, pomimo, że ziemie nasze zajęte są w obecnej chwili przez wrogów, tak samo, jak np. Serbia, która wyparta ze swego terytorium, jest niepodległą, bo ma armię.
6) Armia Polska musi być na tyle liczną, aby mogła otrzymać swój własny odcinek frontu, co zapewni nam reprezentację na Kongresie Powojennym.
7) Prawa i obowiązki żołnierza polskiego SA takie same jak prawa i obowiązki żołnierza francuskiego. Żołd żołnierza polskiego wynosi na tyłach Armii $ 14.00 miesięcznie, zaś na czas pobytu w okopach $ 20.00 miesięcznie, zależnie wiele czasu spędzi. Od żołdu tego żołnierzowi polskiemu nic nie jest potrącanem. Każdy żołnierz dostaje za darmo tytoń i wino.
8) Do Armii Polskiej może być przyjęty każdy Polak zdolny do noszenia broni z wyjątkiem obywateli Stanów Zjednoczonych i innych w wieku poborowym, wymienionych w cyrkularzu z dnia 13 marca 1918 r.
Armia Polska we Francyi. Rekrutacja w Ameryce, New York 1918 , s. 4-5
Cyt. za: P. Kosiński, Błękitna Armia, ,,Biuletyn IPN'', nr 10-11(81-82) październik - listopad 2007, s. 42-43.

Galeria

Deklaracja polityczna Komitetu Wolontarjuszów przedłożona Rządowi Francuskiemu 1914 r.

Niże podpisani utworzywszy Komitet Wolontarjuszów Polskich, zaciągających się do Armii francuskiej lub zaciągających się do pracy podczas wojny z Niemcami, zobowiązują się służyć Francji podczas trwania wojny i w tym celu oddają się do dyspozycji władz cywilnych i wojskowych. Tak utworzony Komitet ma zaszczyt prosić Władze cywilne i wojskowe o odróżnienie Niemców i Austriaków od Polaków, poddanych niemieckich lub austriackich, i o traktowanie Polaków jako przyjaciół Francji. Komitet ma na celu kontrolowanie deklaracyj Polaków przebywających we Francji, tak pod względem narodowości, jak i pod względem ich moralności. Komitet będzie komunikował władzom cywilnym i wojskowym francuskim wszystkie otrzymywane deklaracje, jak też informacje, które posiąść zdoła. Komitet będzie się starał nieść pomoc rodakom pozbawionym środków do życia. Komitet ma zaszczyt prosić Rząd Francuski o uznanie prawnej egzystencji.
Paryż, dnia 8 sierpnia 1914
W. Gąsiorowski, Historyja Armii Polskiej we Francji,
[t.1:] 1910-1915, Warszawa 1931, s. 152
Cyt. za: P. Kosiński, Błękitna Armia, ,, Biuletyn IPN'', nr 10-11 (81-82) październik - listopad 2007, s.39

Aleksandra Piłsudska o żeńskich oddziałach Strzelca, sierpień 1914 r.

W upalny dzień 1 sierpnia 1914 r. wróciłam do Lwowa z wakacji, które spędziłam w górach. Przyszłam do biura. Wszyscy żyli pod znakiem mobilizacji. [...]
Powszechnie krążyły wieści, że wojska rosyjskie są już na granicy i lada moment mogą zająć Lwów. Na drugi dzień poszłam na zebranie kobiet do komendy "Strzelca". Sala była pełniusieńka, jak nabita, mnóstwo kobiet zgłaszających się do pracy. Przemówiłam, wyjaśniłam do jakich prac po przeszkoleniu mogą być skierowane. Mówiłam o pracy kurierskiej, o wywiadzie przed frontem, o służbie sanitarnej oraz intendenturze. Zadawane pytania świadczyły o małym entuzjazmie do bezpośredniego udziału  w walce zbrojnej z najeźdźcą. Najwięcej dopytywano się, czy członkinie w służbie sanitarnej będą miały prawo umieszczać na drzwiach swoich mieszkań znaki Czerwonego Krzyża i otrzymać "nietykalność", gdy wkroczą Rosjanie. Odpowiedziałam przecząco. Zaproponowałam, ażeby panie zaraz po zebraniu zdecydowały, do jakiego rodzaju służby zapisują się. Zgłosiły się prawie wszystkie do służby sanitarnej. Wyszłam z zebrania przygnębiona taką postawą nowych członkiń.
Natomiast wśród starych strzelczyń panował entuzjazm nie do opisania; każda chciała być jak najbliżej frontu, dostać natychmiast przydział do jakiejś konkretnej pracy przy naszym wojsku polskim. Na razie panował chaos, ruch przyjeżdżających i wyjeżdżających członków i członkiń, następowały pożegnania. Wróciła późnym wieczorem do domu, zastałam list od Piłsudskiego, w którym w kilku słowach proponował, abym 4 sierpnia była w Krakowie [...]
W biurach "Strzelca" i Skarbu Narodowego ruch, pośpiech, wytężona, gorączkowa praca; strzelczynie tymczasowo były zatrudnione gromadzeniem funduszów na Skarb Narodowy i pakowaniem bibuły propagandowej dla pogranicznych miejscowości Królestwa Kongresowego. Inne zajęte były w Oleandrach w intendenturze i kuchniach.
Cyt. za: Rok 1914 w dokumentach i relacjach, pod red. J. Ciska, Kraków 2005, s. 95-96

Wincenty Solek o naborze do Legionów w Kielcach, sierpień 1914 r.

19 VIII
Strzelcy wracają! Już są w mieście. Wyciągam spod łóżka plecak, całuję mamę i siostrzyczkę i biegiem dopędzam wkraczających już na Rynek Strzelców. Chodniki zapchane publicznością. Wkraczająca kompania przystanęła i w czwórkach jak stali pozdejmowali tornistry i posiadali na nich odpoczywając. Publiczność wita Strzelców serdecznie. Wszędzie twarze rozjaśnione, słychać śpiewną mowę lwowską. Przeciskam się do dowódcy kompanii i melduję jako ochotnik do oddziału. "Udajcie się, powiada, do Komendy Placu, tam będą przyjmować". Komenda Placu jest w magistracie - idę tam i melduję się jakiemuś podoficerowi. Tu już grupa publiczności czyta naklejoną na słupie odezwę: Polacy! Z rozkazu Rządu Narodowego utworzonego w Warszawie wkroczyły do Królestwa  forpoczty wojska polskiego w celu wyzwolenia Ojczyzny spod ucisku moskiewskiego rządu. Na miejsce władz rosyjskich tworzy się władza polska. Wzywa się ludność do serdecznego przyjęcia żołnierzy polskich, do udzielenia im wszelkiej pomocy, do usunięcia wszelkich napisów rosyjskich z szyldów i urzędów, do zachowania powagi i spokoju. Cen artykułów żywnościowych podnosić nie wolno. Do szeregów narodowych winien zaciągać się każdy, kto pragnie wyzwolenia Ojczyzny spod ucisku najazdu, wypędzenia z Polski rządu moskiewskiego, tej zgrai łupieżców i zdzierców, od stu lat rabujących krwawy dorobek ludu polskiego, rozkradających dobro narodu. [...]
Wśród tłoczącej się pod afiszem publiczności, przeważnie młodzieży męskiej, spostrzegam Jędrka Dzikowskiego, więc wołam: "Dzida, ja już". "To i ja już" odpowiada Dzida i z miejsca idziemy do podoficera. Drugim z kolei przyszedł Włodek Dzisiewski, a potem już coraz częściej poczęli się zgłaszać ochotnicy tak, że w przeciągu kilku godzin całe podwórze magistrackie wypełniło się nimi.
W. Solek, Pamiętnik legionisty, Warszawa 1988, s. 16-17.

Galeria

Strona wykorzystuje pliki cookies dla lepszego działania serwisu.
Możesz zablokować pliki cookie w ustawieniach przeglądarki.